Pisałem kilkanaście miesięcy temu poważny tekst analityczny dotyczący geopolitycznej pozycji Rosji. Polska oczywiście w takim podejściu jest niczym ogonek na końcu wielkiego zająca, prężącego się do skoku na Pacyfik. Nawet Europa nie jest niczym więcej, jak takim ogonkiem. Takie spojrzenie daje do myślenia. Rzut okiem z satelity, wiszącym gdzieś dwa tysiące kilometrów za Uralem, nad miejscem, gdzie urodził się mój Ojciec, na zesłaniu.
Analiza była sumienna, zestawiała całą kolekcję rosyjskich problemów, tych, które przysparzają siwizny na głowach legionowi doradców Prezydenta Putina, a które zwykle zbywa się machnięciem ręki, ot rosyjska specyfika. Zwykle takie machnięcie ręki wystarcza salonowym ekspertom z Europy i Ameryki. Wymienię tylko kilka z tych rosyjskich bolączek, znanych powszechnie, tylko parę przykładów.
Jest poważny problem demograficzny, rdzenni Rosjanie niedługo staną się mniejszością narodową w Rosji. Podobnie wygląda sprawa z prawosławiem jako nośnikiem tradycji rosyjskiej w konkurencji z wewnętrznym rosyjskim żywiołem muzułmańskim i niezwykle aktywnym muzułmańskim podbrzuszem Rosji, u jej południowych granic.
Albo potężny tygiel ekonomicznej wymiany ludzi, pieniędzy i idei na granicy chińsko-rosyjskiej. Widać jak Chińczycy pokojowo kolonizują rosyjską Syberię, gdzie zwykle widoczni są jako bogatsi, lepiej wykształceni, są zagranicznymi, bogatymi inwestorami. Kontrastem do tego stereotypu jest obraz, który pokazał w swoim komentarzu „Praca czyni wolnym” Wojtah.
Niezwykłym kłopotem rosyjskiej gospodarki jest stan jej infrastruktury. Pisałem w Salonie24 o kilku zaledwie przejawach, manifestujących się niekiedy i dostrzeganych wtedy przez niektórych polityków. Aby powiedzieć to zwięźle i zrozumiale, zasoby rosyjskie są ogromne, znowu docierają do nas wiadomości o nowych odkryciach. I co z tego? Na bryle złota można zdechnąć z głodu, jak nie da się jej z ziemi wyrwać. Czym? Za co? To jest bardzo wielkie uproszczenie, bardzo wymagających czytelników odsyłam do tzw. Raportu Gonczara, o rosyjskim gazie. To jest tylko jeden przykładzik z tysiąca innych, możliwych i dostępnych.
Albo ciekawe zagadnienie iluzji potęgi Rosyjskiej, której PKB kołysze się w okolicach półtora holenderskiego. To nie jest gigant światowy, to jest europejski średniak, z ogromną liczbą ludności, na utrzymaniu. Tak. Na utrzymaniu.
Najpoważniejszym Rosyjskim problemem politycznym jest utrzymanie stałego wzrostu rosyjskiej stopy życiowej, na poziomie co najmniej 2% rocznie. Minimum.
Co to jest wzrost stopy życiowej w Rosji?
Przy takim malutkim PKB, jak na taką masę ludzi. Niech ktoś ruszy wyobraźnią. Ten problem stał się bezpośrednią przyczyną renacjonalizacji rosyjskiej petrochemii, to jest bezpośrednia przyczyna uwięzienia Pana Chodorkowskiego i kłopotów z otwarciem rynku inwestycji UE, w tym sektorze państwowej gospodarki Rosji. To nie jest tak jak się Panu Tuskowi wydaje, "uwolnimy ten segment gospodarki, sprywatyzujemy i będzie po liberalnemu i kapitalistycznemu".
Tak się objawia mordercza dla Polski niekompetencja. Tu akurat ekonomika jest skondensowanym aparatem polityki Państwa. Tak skazał Lenin w 1907 roku. I tak jest, w 2007 roku, pane Tusku. Polityki Państwa Rosyjskiego, oczywiście. (Znowu PPR, w skrócie)
Rosja ma poważny problem geopolityczny streszczający się w takim pytaniu:
Do czego Rosji potrzebna jest ta Europa, którą Rosja ma pod swoim ogonkiem?
Rosja stoi przed strategicznym wyborem, pomiędzy zachodnim, atlantyckim, a dalekowschodnim, zorientowanym na Ocean Spokojny ukierunkowaniem swojej strategii. Odwrócenie tej orientacji, oznacza przeniesienie całej Europy do roli niegdysiejszej Mandżurii.
Innym problemem jest, najszerzej mówiąc, bezpieczeństwo budżetu Państwa rosyjskiego. Pisałem już gdzieś w Salonie 24, o tym, że na ogół państwa utrzymujące się ze sprzedaży nisko przetworzonych surowców, fatalnie gospodarują nadwyżkami finansowymi, „nie oszczędzając na przyszłość”. Rosja jest wyjątkowo pozytywnym przykładem, jest wzorem do naśladowania. Pieniędzy jest ogromnie dużo, wydawane są rozważnie, ale problemów jest jeszcze więcej. Problem równowagi budżetu Państwa rosyjskiego jest niesłychanie krytyczny i bardzo mocno zależny od rozmaitych czynników zewnętrznych. Gospodarka rosyjska i jej stabilność wewnętrzna zależy od szelestu papierów na giełdach w Londynie, Nowym Jorku i Tokio bardziej, niż jakakolwiek gospodarka na Świecie.
Dość powiedzieć, że dochód budżetu Rosji w 60% pochodzi od rosyjskich interesów naftowo-gazowych.
Od czego zależy „stopa życiowa” przeciętnego Rosjanina?
Od cen ropy, ustalanej pośrednio, przez decyzje OPEC. Pisząc w swoim raporcie o pozycji symbolicznego Putina, albo jego zbiorowego napędu, zaprezentowałem Go jako linoskoczka, na chwiejącej się linie, rozpiętej na dwóch elastycznych, kołyszących się masztach, utrzymywanych, w jako tako niepewnej równowadze, przez ciągnące w przeciwne strony rozjuszone, sprzeczne interesy, różnych oligarchii, wielkich rosyjskich guberni, jak w słynnej bajce Kryłowa.
A Putin balansuje długą tyką wewnętrznych interesów ekonomicznych Rosji, z długim bambusowym balansem w rękach, który jest za lekki i za krótki, …
Patrząc w ten sposób, nagle, z analiz i poszukiwania równania stanu dla bezpieczeństwa Rosji, jej interesem rozumując, czując, co się święci, zobaczyłem nieoczekiwaną pozycję Polski.
Są możliwe dwa scenariusze.
Albo Polska będzie takim języczkiem u wagi, dodatkiem do bambusowej tyczki, która jeszcze jeden raz będzie pomocna w kolejnym zachwianiu szalonego tańca na kremlowskiej linie. Użyta.
Albo Polska będzie zbawieniem Rosji, jej kotwicą, której szuka i nie otrzymuje.
Nie otrzymuje, bo Ci faceci z Brukseli to takie same łajdusy, jak ich warszawskie alter ego.
Nie rozumieją problemu.
To jest propozycja zrozumiała jedynie dla rasowego neksjalisty. Dlatego taki tytuł. Jest to konkretny przykład przejścia do narzędzi pracy umysłu od kategorii CM=2 do CM=4.
Zostawiam dalsze prowadzenie tematu do dyskusji.
________________________________________________________________________________________
Praca czyni wolnym
Niestety, ten czarny scenariusz może się sprawdzić. Należałoby dodać do niego tylko parę modyfikacji. Otóż, niedawno oglądałem reportaż z bazy rybackiej, gdzieś w uroczym zakątku Rosji (zima – 50o C, śnieg, praca na 3 zmiany, świeże powietrze, nieskalana natura oraz równe piękne widoki). Najśmieszniejsze było to, że ci rybacy nie dostawali za swoją pracę wynagrodzenia (jeśli już, to w naturze - jedzenie + wódka oraz w ekwiwalencie rybnym, który właśnie złowili i który wspaniałomyślnie był im "odpalany" z państwowych połowów, którzy sami "wykonali" (rybacy pracowali w przedsiębiorstwie państwowym). Nie mieli więc pieniędzy, żeby wyjechać z tego zimowego zakątka i tak trwali już po parę lat bez żadnej nadziei na zmianę swojego położenia. Ten reportaż utwierdził mnie w przekonaniu, że nieopodal polskiej granicy znajduje się państwo z systemem niewolniczym. Wiele na to wskazuje, że wskutek dalszego narastania fali "postępu" w zacieśnianiu więzów gospodarczych z Wielkimi Sąsiadami UE to samo może grozić Polakom. Moim zdaniem nie będą to raczej bombardowania, lecz głównie pozyskiwanie rynków zbytu dla wciąż drożejącej energii i w efekcie wraz ze zmniejszeniem siły nabywczej w Polsce - taniej siły roboczej. Jakby to powiedział Grigorij Sakaszwilij - Tygrysa zastrzelić, a skóry nie zepsuć, ot sztuka. Bo przecież wcale nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by gonić go...
2007-11-18 02:24 wojtah0 1
oryginał komentarza - tutaj
_________________________________________________________________________________________
99.200
Komentarze