Traktat Lizboński jest, obiektywnie analizując, zły.
Zgoda na jego ratyfikację także jest zła.
Zarówno Lech jak i Jarosław są jednak pragmatykami politycznymi, którzy w każdych warunkach zmierzają do wygrania dla Polski tyle, ile w danych warunkach jest możliwe. Chcą po prostu być skuteczni, uznają, że polityka wymaga cierpliwości, często dla osiągnięcia celu koniecznych jest wiele kroków, cel osiąga się stopniowo w miarę starannie wypracowywanych możliwości.
Czasem trwa to bardzo wiele lat.Taka polityka jest niestety mało przejrzysta, szczególnie gdy „publiczność” nie wie jaki jest cel takiej gry, nie rozumie rzeczywistości taką, jaka ona jest. Nie może rozumieć, bo jest rozmyślnie i w złej wierze oszukiwana[1]. Kaczyńscy mając przeciwko sobie wszystkie siły polityczne, elity i media i zaledwie kilku sprzymierzeńców, decydowali się wygrać dla Polski tyle, ile uznają za możliwe – w tych konkretnych warunkach. Najważniejszą wartością, którą uznają za najcenniejszą - jest czas. Czas dla Polski, w którym zachowamy w miarę najkorzystniejszą pozycję do wpływania na bieg europejskich wydarzeń, w zamiarze wypracowania możliwie najlepszego statusu na przyszłość. Stąd takie znaczenie „Joaniny” i protokołu brytyjskiego. Chodzi przecież o żmudne wypracowanie możliwie najobfitszego pakietu możliwości i szans, zanim nadejdzie czas decydujących rozgrywek. Bo dzisiaj mamy jeszcze czas nadymania się i stroszenia piór. Europejscy politycy zaspokajają swoje ambicje i zabierają się za dekoracyjne projekty. Dzieje się to, o czym mówiła przed laty Margaret Thatcher. W takim działaniu Europa skazana jest na niepowodzenie. Bracia zakładali, że dziesięcioletni okres wprowadzania Traktatu Lizbońskiego jest wystarczająco długi, aby siły zmierzające do ukręcenia łba europejskim patologiom mogły się skonsolidować w działaniu reformatorskim. Jarosław i Lech Kaczyńscy liczą na przeczekanie i doczekanie momentu, w którym dojrzeją warunki do możliwie najlepszego ustawienia pozycji Polski w geopolitycznym interesie. Liczą na to, że Europa zrozumie, a wszyscy się przekonają sami, kto w tej grze wychodzi na osła.Oznacza to strategię zakładającą, że Traktat Lizboński nigdy nie dojdzie do skutku.
Cokolwiek z nim się stanie teraz,
w przyszłości będzie bez znaczenia.
Skoro dzisiejsze realia nie mają znaczenia,
to co trzeba robić teraz?Budyń78+ napisał tekst „Traktat, pośpiech i wielkie słowa” w którym uzupełnia tę hipotezę, cytuję z artykułu Budynia:W obecnych realiach nie istnieje możliwość nieprzyjęcia traktatu. W sytuacji, gdy popiera go większość społeczeństwa, nie znajdzie się żaden ważny polityk (polityk, nie gwiazda Internetu z grupą wiernych fanów, z całym szacunkiem), który powie „Nie”. Gdy Jarosław Kaczyński zaczął utrudniać ratyfikację, spotkał się z miażdżącą krytyką nawet ze strony resztki przyjaznych mu mediów („Wprost”, „Rzepa”), zaś u eurosceptyków zaufania nie zyskał za grosz. Podobnie z prezydentem. Stąd w obecnym momencie Kaczyńskim walka z traktatem się nie opłaca, bo wpycha ich w ramiona osób, które już dawno w tych ramionach widzieć ich nie chcą, z drugiej strony jest walką z większością społeczeństwa, otumanionego przez wyjątkowo jednomyślną w tej sprawie propagandę. Prezydent reprezentuje naród, a czego naród chce, już niestety wiemy, i nie jest to, czego chcielibyśmy my. Prezydent też zapewne tego nie chce, ale nie będzie szedł na wojnę z narodem, mając już i tak wystarczająco wiele otwartych frontów.(…) Głównym argumentem przeciwko naszemu wejściu do UE, a później przeciw naszej w niej obecności, był fakt, że Unia jest socjalistycznym potworkiem bez racji bytu. Ten argument nie tylko nie stracił na aktualności, ale zyskał na znaczeniu w momencie pojawienia się antyliberalnych zapisów Karty Praw. Nawet dziś Mikev pisze na swoim blogu: Cokolwiek by o Unii nie powiedzieć jest ona tworem szalenie kruchym, do tego z socjalistyczną, znajdującą się w permanentnym kryzysie gospodarką. Taki polityczny twór po prostu się nie rozwija. W najlepszym przypadku jest pogrążony w stagnacji. Najmniejszy wstrząs może doprowadzić do upadku całej organizacji, z którego już się nie podniesie. Dlatego moim zdaniem Unia Europejska nie przetrwa zbyt długoPolecam cały tekst Budynia i powołany artykuł Mikev. Pozwolę sobie prztoczyć jeszcze takie oto sformułowanie:Zapoznałem się z kilkoma różnymi ocenami warunków stabilności systemu, zwanego Unią Europejską i testowanie kilkunastu hipotez statystycznych doprowadziło mnie do konkretnego wyniku.Unia Europejska rozpadnie się za siedem lat, wchodząc w okres szybko postępującej ruiny i rozdrapywania resztek przez różnych napastników. Ta prognoza nie jest żadnym żartem, została bardzo porządnie zweryfikowana, naukowo przedyskutowana i nie budzi żadnych wątpliwości. Czy to rzeczywiście nie jest ŻART? Odpowiem pośrednio.
Można łatwo wykazać, że wszyscy polscy wielcy gracze, nawet tacy jak Walter, Solorz, Krauze razem z polskimi elitami stawiają na fałszywą kartę, jeszcze o tym nie wiedzą i wiedzieć nie chcą. Nie przyjmują żadnych argumentów i tkwią dokładnie w takich samych ogłupiających stereotypach. Wciąż kojarzy się to z syndromem nie wysłuchanych ostrzeżeń proroka Eliasza („Piąta Góra”, Paulo Coelho). Zastanawiam się jak dotrzeć do tych zakutych łbów, by choć paru weszło z nami do Nowej Arki Noego. Zupełnie nic nie dociera. Przeciwnie.
Zakute łby bronią się ze wszystkich sił. Powiedzieć trzeba jasno. Bronią się zdradą, kłamstwem, oszustwem, a nawet najbardziej haniebnymi metodami. O jednej z nich napisał w.s_media w artykule "KOMBINACJA OPERACYJNA - "NASZA KLASA " - temat zakazany na S24. Zachowują się jak najeźdźcy przeciwko wrogiemu społeczeństwu. Tak, my Polacy jesteśmy traktowani jako wrogowie, we własnym kraju. Zakute łby stosują najbrutalniejsze metody kombinacji operacyjnych służb specjalnych, stosowanych zwykle przeciwko wrogiemu społeczeństwu w podbitym kraju. W.s_media podaje fakty, fakty jasne i oczywiste, o niepodważalnej mocy dowodowej. Zastanówmy się nad tym.
Budyń78+ napisał, że mamy do czynienia z większością społeczeństwa otumaninego wyjątkowo jednomyślną w tej sprawie propagandą. Społeczeństwo polskie jest skutecznie oszukiwane metodami stosowanymi w warunkach prawdziwej wojny. Są to już środki militarne, choć nie są jeszcze użyte siły zbrojne. Mogę tylko mieć nadzieję, że nie będą. Ale nie mam na to żadnych dowodów. Jest to tylko niczym nie uzasadniona nadzieja.
Mogę jednak domniemać, że ten który podjął decyzję o rozpoczęciu wojny i użyciu środków militarnych, nie będzie się wahał z użyciem sił zbrojnych. Tak jak to zrobił człowiek honoru, już kilka razy po II Wojnie Światowej wydając rozkazy użycia broni pancernej przeciwko polskiej ludności cywilnej. Kisiel w swoim komentarzu zauważył: "Pisałem już u Budynia, że niedocenia się trwałości struktur tymczasowych. Parciany komunizm, który sądząc według praw ekonomii nie powinien przetrwać nawet kilku lat, "dzielnie" się zmagał z "imperializmem" lat kilkadziesiąt i nadal ma się nieźle pod innymi atrapami (patrz: UE)" Parciany komunizm, o którym pisze Kisiel, jest teraz bardzo silną oligarchią sprawującą władzę w Polsce i Europie, stosującą środki wojny propagandowej, przeciwko polskiemu społeczeństwu. To nie są struktury tymczasowe.Zastanówmy się.
Cała myśl skupiona w polskich i europejskich elitach skoncentrowana jest na poglądzie, że integracja jest korzystna dla Europy, że dobrze na tym wychodzimy.
Dlaczego integracja jest dobra?
Bo tak! Nie istnieje i nie jest dyskutowany żaden argument, to jest dogmat.Czy znajdzie się jeden polski intelektualista, który zainteresuje się co trzeba przemyśleć i sprawdzić, aby wybrać właściwą kartę, która będzie prawdziwą przepustką w XXI wiek?
Co naprawdę jest dobre, a co złe?
Chodzi o sprawdzalny i porządnie uzasadniony wybór, a nie o losowanie.
Nie można grać o los swoich dzieci w ruletę.
Jak wybrać kartę, która może zagwarantować sukces? Konieczne jest porządne wyobrażenie sobie kilku elementów i reguł wielkiej europejskiej gry, bardzo staranne ich przeanalizowanie oraz wyprowadzenie jasnych wniosków. Te elementy z pozoru różne, ale są bardzo ze sobą splecione. Przyjrzyjmy się im, na razie pobieżnie:
1. Jest to wyobrażenie strategii ekonomicznej określającej status Europy w geopolitycznym podziale pracy i dostępu do dóbr.
2. Jest to wyobrażenie strategii budowy ustroju ekonomicznego Unii, jako tworu, którego zamiarem jest skuteczne konkurowanie na światowym otwartym rynku. Jest w tym zdaniu ogromny skrót merytoryczny, piszę to, bo z tego skrótu koniecznie należy zdawać sobie sprawę.
3. Jest to wyobrażenie strategii budowy ustroju politycznego Unii, warunkującego pojawienie się sprawnego systemu rozpoznawania globalnej rzeczywistości cywilizacyjnej, jej warunków zewnętrznych i wewnętrznych, a także wykrywanie sposobności [możliwości, szans i okazji], wykrywanie przeciwności [zagrożeń, trudności ekonomicznych, przeciwników i przeciwności strategicznych], oraz tworzenie i rozwój mechanizmów weryfikacyjnych, decyzyjnych i sterujących, pozwalających na sprawne reagowanie systemów Unii... [z kolei nie kończę tego zdania, można domyślać się jaką przestrzeń ono otwiera]
4. Jest to wyobrażenie strategii bezpieczeństwa i niezawodności systemów zaopatrzenia i gospodarki zasobami [środowisko naturalne, surowce, energia, odpady & filozofia niezawodności i kompatybilności tych systemów]
5. Jest to wyobrażenia strategii bezpieczeństwa i obrony militarnej, policyjnej, zarządzania konfliktami, kryzysami oraz przeciwdziałania wszelkim innym zagrożeniom
6. Jest to wyobrażenie strategii cywilizacyjnej Unii w relacji do "geopolityki społecznej" w rozumieniu konkretnych wyborów historiozoficznych. Jest to najprawdopodobniej najtrudniejsza intelektualnie, HISTORIOZOFICZNA część PROJEKTU EUROPEJSKIEGO. Trudność bierze się także ze względów komunikacyjnych, chodzi o język, bazę skojarzeniową itp. Nawet w Polsce brak jest skupienia uwagi na dobrze wybranych problemach, brakuje wspólnego języka, spójnej i wystarczająco selektywnej metodologii. Jest to ta część myślenia o przyszłości i działaniu Unii jako cywilizacji i kultury człowieka myślącego. Jest to poważne zagadnienie aksjologiczne. Najważniejszym problemem jest poważne przemyślenie zagadnienia odcięcia się od źródeł stulecia totalitaryzmów. To jest bardzo poważne i realne zagrożenie, być może jest już ekstremalne. * * *Są jeszcze dalsze możliwe elementy, jest też możliwe dalsze ich rozwłóknianie na bardziej elementarne. Np. z pkt 4. można spokojnie wyjąć problem "globalne ocieplenie" by go wpleść w splot innych zagadnień dotyczących "fałszywych decyzji strategicznych i błędnych programów UE" - jako głównych zagrożeń i prognozowanych źródeł drastycznych kryzysów niebezpiecznych dla przetrwania cywilizacji europejskiej. Nie widziałem w pobliżu polityków europejskich żadnej z takich przeglądowych analiz. Analizy budowane w przekonaniu, że istnieje prawo przyrody mówiące o integracji, jako dobrodziejstwie samym w sobie, jest niestety żałosne. [Na przykład Chiny są od 60 lat ZINTEGROWANE ekstremalnie, bo totalitarnie, mają wspólnego Prezydenta i Ministra Spraw Zagranicznych, a dopiero bardzo niedawno pojawiły się w światowej geopolityce jako realna siła z zupełnie innych powodów - głównie z powodu OTWARCIA na światowy wolny rynek. Europa robi coś dokładnie odwrotnego. Niestety.]
Komentarze