Wspaniały sukces. Dziennikarze śledczy dotarli do najpilniej strzeżonych tajemnic. Niestety lipa. Sensacyjna publikacja była rutynową kombinacją operacyjną, obliczoną na osiągnięcie zimno zaplanowanego rezultatu. Tego rodzaju zabieg nazywa się znieczuleniem, albo wszczepieniem opinii publicznej odporności na dziejące się zło. Aby zbrodnia przestała niepokoić, trzeba ją przenieść w normalność. Tylko tyle i aż tyle.
Powiedzmy sobie prawdę. Jak wyglądała ta kombinacja operacyjna?
Próba tuberkulinowa.
Najpierw, 4 czerwca 2008 roku, Eryk Mistewicz, szef rządowej propagandy udzielił Michałowi Karnowskiemu wywiadu zatytułowanego: „Tak manipuluje się polską polityką”, w którym ujawnił to, co chciał ujawnić. Czy było to osiągnięcie dziennikarstwa śledczego? Guzik. Polski Minister Propagandy powiedział dokładnie to, co sobie zaplanował. Pokazał kuchnię, w której wypieka się zatrute pasztety, opowiedział dokładnie, jak powstają jadowite ciasteczka czarnej propagandy. Ujawnił kilka poruszających tajemnic poliszynela, niby poufnych przepisów diabelskiej kuchni. Eryk Mistewicz powiedział wprost, co myśli o polskim środowisku dziennikarskim. Były to słowa pogardy.
Cynicznie i obelżywie dał do zrozumienia, że uważa dziennikarzy za ścierwojady, które każde śmierdzące łajdactwo chwycą w locie, jak hieny kłapiąc paszczą. Spokojnie wyważone słowa obelżywej, pełnej lekceważenia prawdy. To nie był wywiad, to był test. Szef rządowej propagandy sprawdzał, na ile może sobie pozwolić. Rok temu coś takiego wywołałoby ogólnopolską drakę, wściekłą histerię oburzenia.
Dziś, jedyną odpowiedzią było usłużne milczenie. Towarzystwo grzecznie składa uszy po sobie, a tu i tam widać lizusowskie merdanie ogonkiem. Ujawnienie prawdy o tym, że Platforma Obywatelska pomiata posłem Palikotem jako użytecznym idiotą, jeszcze rok temu, byłoby sensacją. Teraz cisza. Test udany.
Pan Eryk sprawdził, przekonał się, że każde ewidentne łajdactwo, które zechce przepchnąć, może liczyć na życzliwą aprobatę. Pan Eryk nie zawiódł się na swojej pogardzie. Ten wywiad był testem, próbą odporności organizmu społecznego na łajdactwo
Szczepienie.
Miesiąc później, 9 lipca 2008 roku, ten sam Dziennik wyrywa się z sensacją „Platforma robi propagandę za pieniądze rządu”. Nie jest to żadne ujawnienie. Tajemnica była przecież znana od miesiąca. Jest oczywiste, Michał Majewski i Paweł Reszka są rutynowymi pośrednikami, wyznaczonymi do prezentacji podsuwanych im materiałów. Kropka. To nie Dziennik "wszedł posiadanie". Rządowi propagandziści doskonale wiedzą co robią. Świadomie i w złej wierze stosują wredne i niemoralne metody gnojenia opozycji, posługują się wszelkim świństwem i draństwem. Już nawet towarzysz Napierniczak otwarcie to przyznał.
Rząd do tej pory ukrywał stosowanie tych metod, nie przyznawał się do kłamstw, prowokacji, intryg, do stosowania podłych metod w złej wierze. Jest normalne, że wcześniej czy później stosowanie takich środków będzie ujawnione. Byłoby niebezpiecznie, gdyby zdarzyło się to niespodzianie, zdarzenia mogłyby wymknąć się spod kontroli. Lepiej w dokładnie wyreżyserowany sposób uodpornić społeczeństwo na rozmyślnie stosowane łajdactwo.
Aby zbrodnia przestała niepokoić, trzeba ją przenieść w normalność. To jest jądro tej metody, najważniejszy jej cel. Zalegalizowanie draństwa.
Jak to zostało zrobione?
Proste:
Iniekcja.
„Dziennik” wszedł w posiadanie dwudziestu przykładów przekazów dnia, a w każdym z nich, po kilka gorących przykładów łajdackich kłamstw, obrzydliwych pomówień, cynicznych podpowiedzi obelżywych zwrotów. Zostało to opublikowane hurtem, jak leci. Dorobek wprost z taśmy produkcyjnej. To one zostały opublikowane.
Jak to działa?
Dam cytat z dzisiejszego tekstu Krzysztofa Bosaka, który z wielu stron gotowego materiału wybrał tylko parę kwiatków, cytuję:
Oto kilka przykładów z platformerskich „Przekazów Dnia”, wskazujących politykom PO jak mówić o prezydencie:
3 czerwca: Widać [prezydentowi] odpowiada sytuacja, w której prokuratura jest wykorzystywana w brudnej walce politycznej.
6 czerwca: Prezydentura L. Kaczyńskiego nie przynosi Polsce żadnych korzyści, lecz tylko wstyd i upokorzenie.
9 czerwca: L. Kaczyński dołączył do chóru oszczerców, którzy zarzucają prezydentowi, legendzie „Solidarności” L. Wałęsie, agenturalną przeszłość.
18 czerwca: Prezydent zachowuje się jaka agitator PiS. (…) Wizyta prezydenta to kolejne zadanie, które powierzył L. Kaczyńskiemu jego brat.
Po tych kilku cytatach wydaje się oczywiste, że z perspektywy PO uderzanie w prezydenta jest dogodną metodą walki z PiS oraz, że „zohydzanie i czarny PR przeciw prezydentowi” są jednym z istotnych pól propagandowej pracy PO. (…) Instrukcje przygotowywane przez PR-owców PO nie stronią od sugerowania epitetów i dróg wyszydzania rywali, często dość infantylnym językiem. Można by powiedzieć, że jest to przekroczenie granic smaku i dobrego obyczaju, ale dziś chyba tylko naiwni wierzą, że w poważnej polityce ktokolwiek się tego typu kryteriami krępuje.”
I o to chodzi!!! Reakcja Krzysztofa Bosaka jest idealnym przykładem stopniowego demoralizowania polskiej domeny publicznej. Pan Krzysztof Bosak sam wybiera kilka przykładów, które są według niego przekroczeniem granic smaku i dobrego obyczaju. Widać zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z łajdactwem. Ale też jednym tchem, natychmiast, jeszcze w tym samym zdaniu „to przekroczenie granic” usprawiedliwia. Jako obywatel Polski i Polak, spontanicznie przyznaje konstytucyjnemu organowi polskiej władzy wykonawczej prawo do jawnego uprawiania łajdactwa, nadaje prawo do stosowania w urzędowej praktyce metod nagannych moralnie. Kropka.
Oczywiście natychmiast po publikacji „Dziennika” pojawiła się kampania usłużnych idiotów, którzy zgodnie z testem Eryka Mistewicza, zamerdali ogonkami, znakomicie przewracali oczyma, udawali głupiego i uczepili się talibańskim fanatyzmem instrukcji operacyjnej, zawartej w tytule przekazu dziennika. Uczepili się tego, że to niby za rządowe pieniądze politycy partyjni korzystają z tych instrukcji. Bzdura. To oszustwo i celowy wybieg kombinacji operacyjnej. Cwane odwrócenie uwagi. Przecież wcale nie o to chodzi. To jasne. Celem jest zalegalizowanie jawnego łajdactwa.
Pierwszy był oczywiście Jacek Żakowski, który z namaszczoną miną sprzedawał ten bełkot, który tak zręcznie podchwycił Krzysztof Bosak. Idealnie tak jak radził mentor obu panów, Joachim Goebbels. Bagatelizowali, znieczulali. Przecież to nie instrukcje, a monitoring. To normalna praktyka w polityce. Nic złego. Cacy. Zbigniew Chlebowski, Sławomir Nowak, cała polityczna gromada, zgodnie z tą samą instrukcją znieczula, aż świszcze. Rzucają hasła, "uprawniona krytyka, "normalność", a rządowa pomoc dla polityków rządzącej partii, to nic złego.
Najważniejsze słowa: "Nic złego".
To sztandarowa metoda Joachima Goebbelsa uporczywie przesuwała granice dopuszczalnych społecznie granic moralnych, to ona doprowadziła do niemieckiego ludobójstwa. Żakowski, Rolicki, Paradowska, Rymanowski, Olejnik, elita dziennikarstwa polskiego nie zawiodła pana Eryka. Niezawodnie wykonała instrukcję "przekazu dziennego" polskiego ministerstwa propagandy.
Publicznie i gorliwie obronili prawa konstytucyjnego organu władzy wykonawczej do jawnego uprawiania łajdactwa w praktyce urzędowej. Przesunęli dopuszczalne w polskim życiu publicznym granice moralności o kolejny krok.
To był konkretny,jasno zdefiniowany krok, realnie oddalający Polskę od demokracji.
Co dziennie, za każdym przekazem - jden mały krok.
Za każym krokiem dalej od demokracji.
Co wczoraj było jeszcze nie do pomyślenia, dzisiaj już, staje się normalnością.
Bez obciachu.
Tysiące razy sprawiedliwi tego świata zadawali sobie pytanie, jak w takim zdyscyplinowanym i kulturalnym narodzie jak naród niemiecki, mógł zakwitnąć hitleryzm. Jak można było odrzeć ludzi z ludzkich uczuć. Jak można było porządnych Niemców, w czasie kilku lat zamienić w mordercze zwierzęta.
Jak to się stało?
Ano, własnie tak.
Tylko krok.
_________________________________________________________________________________________________________
Marszałek Komorowski dzisiaj pokazał już kolejny krok.
Obyczaje w polskim parlamencie z dnia na dzień bardziej przypominają niemiecki wzór demokracji europejskiej z lat 1933 – 1945. Parlament niemiecki, po takich przemianach spłonął. Po pożarze został przeniesiony do budynku opery Kroll. Tak to jest, gdy demokracja zamienia się w operę, która tak czy inaczej prowadzi do pożarów i zgliszcz.
Co dzień jeden mały krok.
_________________________________________________________________________________________________________ Przypisy:
[1] Platforma robi propagandę za pieniądze rządu (Dziennik)
[2] Jak manipuluje się polską polityką (Eryk Mistewicz).
[3] Propaganda, XXI wiek (michael)
[4] Art. 286. KK § 1. Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
[5] Praktyki polskich specjalistów od marketingu politycznego podsumowane filmem Marcela Łozińskiego „Jak to się robi?” o szkole karier politycznych Piotra Tymochowicza. Film o przemysłowym tuczu polityków. Z tego materiału daje się wyciągnąć jedno ważne skojarzenie – jest nim pogarda. Ale we wspólczesnej szkole polityków, pogarda jest jądrem konstrukcji światopoglądu polityka. Piotr Tymochowicz wręcz instruuje swoich uczniów: Aby zrozumieć elektorat, musicie nauczyć się rozumieć debila.
[6] GRA POLSKĄ (w.s_media „Aleksander Ścios”)
[7] Dlatego rząd Donalda Tuska powinien odejść. Dlatego stanowczo popieram Apel, który pokazał się z inicjatywy Aspiryny w Salonie24. Nie ma takiej możliwości, aby ten protest bezpośrednio doprowadził do dymisji rządu. Kontestacja nigdy nie była i nigdy nie mogła być jedynym i samodzielnym środkiem walki politycznej. Jest jedną z form komunikowania się w domenie publiczej. Ludzie, których wspólną cechą jest brak zgody na łajdactwo, muszą się najpierw odnaleźć, upewnić się, że nie są w swoich przekonaniach osamotnieni, by mogli liczyć na solidarność w dalszych przedsięwzięciach. Dlatego taka akcja jest konieczna. Zapraszam do zainteresowania się i dania wyrazu swojej solidarności. W formie wpisu na blogu aspiracje, ale także w innych wpisach, komentarzach, wyrażając swoją własną opinię w tej sprawie.
[8]KAIN (w.s_media „Aleksander Ścios). Bardzo polecam ten tekst. Wręcz proszę o jego staranne przeczytanie. Naprawdę warto to przeczytać. Więcej nie powiem nic.
______________________________________________________________________________________________________ 214.700
Komentarze