Kto nie ma najwyższego szacunku do rosyjskiej polityki zagranicznej jest głupcem. Jest to zawsze pasjonująca gra i zarazem jedna z najbardziej profesjonalnych i bezwzględnych sztuk, jej strategie projektowane są w wielu wariantach na dziesięciolecia, a imperialne cele są osiągane z żelazną konsekwencją wszystkimi możliwymi środkami. Jest to gra totalna, realizowana całą masą i treścią Rosji. Wszelkie wewnętrzne i zagraniczne przedsięwzięcia, są zintegrowane w jedną, wielką politykę imperialną. Służby dyplomatyczne są tylko jednym z wielu instrumentów, stosowanymi łącznie, w jednej, precyzyjnie koordynowanej imperialnej polityce Rosji.
Czy to oznacza, że Polska jest bezradna?
Absolutnie nie, a historia pokazuje, że zdobycie szacunku i partnerskiej pozycji w relacjach z Rosją jest absolutnie w naszym zasięgu. Warunki osiągnięcia sukcesu są dość proste.
Aby osiągnąć ten cel, konieczne jest spełnienie paru prostych postulatów:
Pierwszym warunkiem jest porzucenie mitów, które przenoszą polską politykę w świat irracjonalnych złudzeń, kompromitując elity i ośmieszając polityków. Poniżej żałosny przykład[1].
Drugim warunkiem jest bardzo dokładne rozpoznanie rzeczywistości, jaka ona jest, taka jest. Ulubionym rosyjskim powiedzeniem jest znakomite: „Jest jak jest.” Wyjście poza rzeczywistość w kontaktach z Rosją pozbawia szans na poważną i efektywną współpracę.
Trzecim warunkiem jest pełna i profesjonalna świadomość interesów stron. Rozumiem tutaj wymóg ogarniania wyobraźnią własnych aktywów, pasywów oraz oczywiście własnego interesu, a także, możliwie najwyższej jakości wiedza o aktywach pasywach i interesach pozostałych stron. Kropka. Chodzi tu o pełną kompetencję w rozumieniu "właściwości pola gry". Trzeba po prostu wiedzieć czego się chce, zdawać sobie sprawę z tego czego chcą i potrzebują partnerzy[2].
Czwartym warunkiem jest rzetelna znajomość języka i sygnałów dyplomacji rosyjskiej. Język ten kształtował się przez ostatnich parę setek lat i można określić go jako jawny system kodowania i przesyłania komunikatów, a nawet niejawnych informacji w bardzo skondensowanej formie publicznego przekazu. Rosjanie zakładają, że profesjonaliści znają ten język i nie przyjmują do wiadomości stanu przeciwnego.
Piątym warunkiem jest postulat stabilności polityki. Polega on na jasnym zdawaniu sobie sprawy z tego, że dla Rosjan sprawa polityki jest sprawą państwowego interesu strategicznego, pojmowanego w bardzo długich horyzontach czasowych jako stabilna polityka. Tu chodzi o strategiczne interesy, a nie upodobania kolejnych premierów, tak to należy rozumieć w skrócie.
Szóstym warunkiem jest postulat egzekutywności. Podejrzewam, że w Polsce to pojęcie jest całkiem niezrozumiałe i polega na tym, że jeśli się coś uzgodni, to się robi, to co się powiedziało. Kropka. Powoduje to w konsekwencji prosty fakt – można liczyć na partnera. Ludzie robią co mówią. Partnerzy, na których nie można liczyć – nieodwołalnie wypadają z gry. [3]
Siódmy najważniejszy warunek. Aby w stosunkach z Rosją osiągnąć sukces, należy bardzo poważnie wejść do gry i konsekwentnie w tej grze uczestniczyć. Rosjanie uważają, że polityka jest twardą, męską grą, w której dla partaczy nie ma zmiłuj się. Ale jest także grą dla rzetelnych graczy. Kto raz okaże się partaczem, nie ma powrotu do stołu gry.
Niezwykle interesująca byłaby lista polskich partaczy. Szokująca wręcz.
A lista potencjalnych lub aktualnych partnerów?
Niezwykle krótka.
____________________________________________________________________________________________ Rozumiem, że lista tych postulatów jest nazbyt teoretyczna. Przećwiczę ją teraz na przykładzie, aby pokazać, że wyrażone w ten sposób reguły gry są zupełnie strawne. Gra jest możliwa. Trzeba po prostu rozumieć, co jest grane.
Przykład roboczy.
Zajmę się polskim bezpieczeństwem energetycznym oraz problemem bałtyckiej rury analizowanymi, zgodnie z podanymi wyżej warunkami.
Warunek pierwszy - bez mitów:
Rosja nie jest potęgą, a jej bogactwo jest mitem. Jest kolosem na glinianych nogach nadętym dobrą passą wysokich cen surowców petrochemicznych. Produkt narodowy Rosji (PKB) jest na poziomie średniego europejskiego kraju, więcej od Holandii, mniej od Hiszpanii. Pisałem o tym [tutaj]. Słabość Polski także jest mitem. Nie będę tego rozwijał, bo i po co. Głupcom argumenty nie wystarczą, mądrzy argumentów w kwestii tak oczywistej nie potrzebują. Prawda jest taka - Polska kiepsko wykorzystuje swój potencjał.
Warunek drugi - rzeczywistość:
Rosja jest pośrednikiem w dostawie surowców petrochemicznych, ogromne zasoby tkwią daleko i głęboko, potrzebne są wielkie nakłady inwestycyjne, by je udostępnić. Stan infrastruktury transportowej jest kiepski i mocno zdekapitalizowany. Potrzebne są ogomne nakłady na doprowadzenie tego majątku do przyzwoitości. Rosja przypomina wielką beczkę wypełnioną ropą i gazem, ale w tej beczce są tylko trzy kurki, trzy możliwe szlaki transportowe.
a) Kierunek wschodni - do Chin i do Władywostoku. Brakuje 1500 km rurociągu.
b) Kierunek południowy - przez Morze Czarne, Kaukaz, Gruzja. Niestety, Morze Czarne nie jest otwartym akwenem, jest dosłownie zatkane przesmykiem przez Bosfor. A Gruzja wybudowała sobie rurociąg od Baku do Ceyhan w Turcji, nad Morzem Śródziemnym, omijający zakorkowane Morze Czarne. Tym rurociągiem może być transportowana kaspijska i kaukaska ropa. Ta rura nie jest kontrolowana przez Rosję. Patrz mapka u kejow [tutaj]
c) Kierunek zachodni - przez Polskę lub Bałtyk.
W sumie trzy główne kierunki, każdy z nich w jakiś sposób niesprawny. Póki ceny ropy są wysokie, da się przeżyć, ale gdy ceny spadną, to okazuje się, że Rosja nie ma którędy tej ropy eksportować, by zwiększyć ilość sprzedawanej ropy. Polska jest z punktu widzenia Rosji kierunkiem zakorkowanym. Trzy główne kierunki trasportu rosyjskiej ropy, na jednym z nich Gruzja, na drugim Polska. Ciekawe, prawda? Tyle teraz.
Warunek trzeci - interesy:
Rosja potrzebuje Polski jako jednego z trzech głównych kierunków transportu gazu i ropy. Polska potrzebuje dostaw ropy i gazu od Rosji, ale dużo mniej niż Rosja chciała by sprzedać. Polska jest więc potencjalnym krajem tranzytowym. Jest to pierwsza w historii ostatnich paru wieków sytuacja, w której Polska jest bardziej potrzebna Rosji, niż Rosja Polsce. Niestety, rządzące Polską elity polityczne nie mają o tym pojęcia. Kropka.
Warunek czwarty - rosyjskie sygnały:
Gdy Kaczyński zorganizował szczyt energetyczny w Krakowie, to został on doceniony przez Putina, który zorganizował kontrszczyt w Turkiestanie. Był to bardzo silny sygnał. Po raz pierwszy od dwustu lat działanie polskiego przywódcy wygnało rosyjskiego cara z Kremla. Kwestia interpretacji sygnałów:
- Teatrzyk polskich kukiełek politycznych zrozumiał ten sygnał idiotycznie. Skoro Putin zorganizował "kontrszczyt" to znaczy, że storpedował. Gówno prawda. Docenił, uznał to działanie za poważne, więc zabrał się za "storpedowanie". Pytanie: - Czy to torpedowanie było skuteczne? No właśnie. Skuteczne torpedowanie stało się możliwe dopiero po 21 października 2007 roku.
Inny sygnał. Pisałem - Rosja zawsze rozgrywa kilka wariantów równocześnie. Tym razem Rosja obstawiała sukces i jednocześnie porażkę Kaczyńskiego. Robiła wszystko, aby popsuć Polsce ten interes, od czarnegi pijaru, kontrszczytu, no i oczywiście wynajęcia polskich kundli do obszczekiwania tego projektu w Polsce[4]. Gdy jednak okazało się, że akcja Kaczyńskiego powiększa swoją szansę, Putin nadał sygnał pozytywnego zainteresowania skierowany personalnie do Prezydenta. Sygnał ten był widoczny jako uroczyste otwarcie przez prezydenckie małżonki, Panie Putinową i Kaczyńską Domu Polskiego w Petersburgu. Petersburg jest znany jako matecznik Putina, jego stolica, w której Dom Polski przez dziesięć lat czekał na otwarcie. To był bardzo silny sygnał. Kto go nie rozumie, nie nadaje się do polityki. Jeszcze tylko informacja dla porządku. Takie imprezy uzgadnia się kanałami dyplomatycznymi. Zainteresowani dowiadują się dlaczego dzieje się to, co się dzieje. Rosyjski interes jest prosty jak drut - gdy coś się udaje, należy się do tego przyłączyć, aby także skorzystać z efektu. Proste, prawda?
Warunek piąty - stabilność polityki:
Rosyjskiego punktu widzenia przywódcy państwowi są od tego, aby dbać o interes swojego państwa. Przy okazji mogą kręcić swój interes osobisty, ale tylko przy okazji. Państwowe interesy nie zależą od tego kto jest aktualnym Prezydentem albo premierem. Jesli państwo zaczyna coś pod rządami jednego premiera, a jego następca to rozwala, to przy okazji rozwala także stabilność polityki tego państwa, które przestaje być wiarygodne. Jest więc pajacem. Nie zna reguł gry. Nadaje się więc tylko na marionetkę. Proszę zwrócić uwagę. Ostatnie oświadczenie Prezydenta w sprawie rosyjskiej agresji na Gruzję spotkało się z oficjalnym negatywnym stanowiskiem Rosyjskiego MSZ. Bardzo podobne opinie polskiego rządu są ignorowane. Jest to typowy rosyjski sygnał. Co on znaczy?
Warunek szósty - egzekutywność:
Rosja naprawdę potrzebuje sprawnego tranzytu ropy i gazu przez Polskę. Słowo sprawny jest decydujące. Zwracam uwagę na to, że Port w Gdańsku jest ostatnim niezawodnym portem Bałtyckim - ze względów geograficznych i meteorologicznych. Niestety. Przez Polskę przebiega ropociąg należący do PERN "Przyjaźń" [link: tutaj] biegnący od granicy, przez graniczny punkt pomiarowy w miejscowości Adamowo - Zastawa, przez Płock do niemieckich rafinerii Schwedt, Leuna, z odgałęzieniem rurociągiem rewersyjnym od Płocka do Gdańska. Istotne jest to, że po roku 1990 w czasie transformacji od komunistycznej gospodarki planowej do rzekomej gospodarki wolnorynkowej polski przemysł petrochemiczny został podzielony, a właściwie doktrynalnie rozbity. Fomalnym uzasadnieniem takiego podziału było "stworzenie konkurencji"[5] na polskim rynku petrochemicznym. Na ten podział nałożyła się "prywatyzacja budżetowa"[6], która sprokurowała skomplikowaną i nieprzejrzystą sieć powiązań finansowych, w których nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy władza wymknęła się z komukolwiek z rąk. Na tak zobrazowane skutki prywatyzacji nałożył się system kontraktowy, w którym import potrzebnej Polsce ropy, a także jej tranzyt przez Polskę został zmonopolizowany przez firmę J&S. Natura polskiego prawa korporacyjnego, również twórczo przetworzonego, czyni z właścicieli spółek graczy, którzy utracili wpływ na kształtowanie strategii własnego interesu. Nie ma władzy, nie ma zdolności do kreowania strategii. Na tym polega brak egzekutywności. O czym ma rozmawiać rosyjski partner z polskim partnerem rządowym?
O pogodzie? O niczym?
Przecież ten nic nie może. Przecież większą władzę nad polskim przemysłem petrochemicznym ma jakiś wicedyrektor funduszu powierniczego w Londynie, który zarządza kilkunastoma procentami akcji w Nafcie Polskiej, niż polski rząd. Nie ma władzy, nie ma egzekutywności. Koniec.
To jest bezpośrednia przyczyna rosyjskiego przekonania, że jeden z trzech głównych, niezbędnych Rosji kanałów tranzytu ich eksportu surowców enrgetycznych przez Polskę jest zablokowany. Nie ma z kim rozmawiać o interesach. Jest już tylko rojowisko pasożytów. A ewentualni rozmówcy nic nie mogą. Rosyjski interes jest palący. Uważają więc, że pozostają im już tylko środki ich totalnej dyplomacji. W Gruzji widać jak bardzo ten ich interes jest palący i jak w praktyce wygląda totalna dyplomacja. Za plecami słyszę, rosyjscy żołnierze w Gruzji to są zwierzęta. Kiedyś wszyscy za to zapłacimy. Cywilizacja turańska w potrzebie, to jak granat w europejskiej kieszeni. Takie są konsekwencje braku egzekutywności. Rosjanie nie rozmawiają o interesachz ludźmi , którzy nic nie mogą, albo nie chcą móc.
Warunek siódmy - gra:
7
Teraz wpiszę tekst i za moment dalej jadę tym przykładem.
_____________________________________________________________________________________________ Przypisy:
[1] Dzisiaj wieczorem dyskutowali polscy politycy, Dariusz Rosati i Leszek Miller, obaj w sposób widoczny nie mieli zielonego pojęcia o tym, co się faktycznie w Gruzji zdarzyło. Wypowiadali się jednak stanowczo prezentując analizy zupełnie księżycowe. W rosyjskich oczach już są nieodwracalnie skompromitowani.
[2] Mówiąc o trzecim warunku – Rosjanie nie rozumieją celu politycznego formułowanego jako dobre stosunki z kimkolwiek. Możemy się nie cierpieć, ale możemy się wzajemnie szanować i robić latami znakomite interesy. Polityka to nie burdel, by sobie suszyć zęby w fałszywych uśmiechach. W tym sensie polski rzad jest dla Rosji bandą pajaców, bo akurat taki postawili cel polskiej polityce. Dlatego Donald Tusk został wprowadzony na Kreml przez bramę „bez powrotu”. To był ten tradycyjny sygnał rosyjskiej dyplomacji. „ Jak już się przywlokłeś, to Cię przyjmiemy, choć nie rozumiemy czego pajacu tutaj szukasz.”
[3] W stosunkach międzynarodowych jest to niezwykle ważne. Można to sprowadzić do jakości kompetencji stron reprezentujących PAŃSTWO w stosunkach międzynarodowych. Nadaje się to na poważny artykuł.
[4] Głównym kundlem do obszczekiwania polskiego projektu bezpieczeństwa energetycznego był oczywiście Bronisław Tusk-Komorowski, który jechał wtedy w Sejmie i na konferencjach prasowych tekstami moskiewskiego Kammiersanta. Dzielnie mu sekundowała tymi samymi tekstami Jolanta Szymanek-Deresz, jako koalicjantka z SLD.
[5] "Stworzenie konkurencji" - jest określeniem szyderczym, sugerującym prawie boską moc sprawczą ówczesnych polskich reformatorów. Podzielili przemysł na kawałki, aby konkurowały. Jest prymitywne rozumowanie doktrynera pseudowolnorynkowego. Pozostają otwarte pytania
- na jakich rynkach te "stworzone" firmy miały konkurować? - na wewnętrznym rynku w Polsce, czy na regionalnym rynku w Europie Wschodniej, czy może nawet na otwartym, wolnym rynku międzynarodowym. Jest to pytanie o strategiczną wyobraźnię reformatorów. Wyobraźnia reformatorów nie staneła na wysokości zadania. Pseudorynkowi reformatorzy nie przewidzieli nawet cienia możliwości, ani konieczności konkurowania na innym niż wewnętrzny polski rynek zaopatrzeniowy.
I drugie pytanie, o zdolność konkurencyjną polskiego przemysłu petrochemicznego, nawet w wariancie autorów tej reformy. Z kim miał konkurować właściciel polskich rurociągów PERN "Przyjaźń", który jest automatycznie monopolistą na polskim rynku? Firmy petrochemiczne nie konkurują jak szewc z szewcem. Produktem tego przemysłu nie jest tylko benzyna do zapalniczek. Ropa nie jest tylko surowcem energetycznym, ale jest surowcem do produkcji "tworzyw i nawozów" sztucznych. Prrzemysł ten jest skomplikowanym systemem o tysiącach powiązań z innymi systemami ekonomicznym. Parametry taktyczno-techniczne produkcji są tak złożone, że prymitywne i doktrynalne podejście do tematu zawsze okazuje się być dywersją. Niestety. Wystarczy spojrzeć na to opracowanie; link tutaj.
[6] Prywatyzacja budżetowa jest specyficznym rodzajem urzędniczego marnotrawstwa. Państwowy organ założycielski nie jest przedsiębiorcą, jest martwym właścicielem, który jest gotów sprzedawać gospodarkę po kawałku, ponieważ budżet potrzebuje pieniędzy na boiska w Łomży. Dochód z prywatyzacji jest pozycją w dziale dochodów budżetu. Nie ma nic wspólnego z interesem. Pseudoliberalni reformatorzy pomieszali pojęcia. To prawda. Państwo nie powinno być biznesmenem. Skoro jednak po rzekomym obaleniu komunizmu stało się właścicielem, a raczej zarządcą publicznego majątku, to dlaczego ma być zarządcą marnotrawnym?
Literatura:
[1] Rafał Brzeski „Wojna Informacyjna” Skrypt
[2] Anatolij Golicyn "Nowe kłamstwa w miejsce starych"
[3] Józef Kossecki Elementy wojny Informacyjnej"
[4] Bolszewickie kłamstwo - gdzie przyłożyć dłuto?
[5] Yurii Bezmenov Explains
______________________________________________________________________________________________
232.700
Komentarze