Dzisiaj 27 rocznica sierpnia 1980. Dzień "Solidarności". Jutro pierwszy dzień września. Dzieci inaugurują kolejny rok szkolny, 68 lat po wybuchu II Wojny Światowej. Wojna przeciwko wolnej Gruzji rozpoczęła się w 1920 roku wojną przeciwko Polsce i trwa nieustannie. Jest to odwieczna wojna cywilizacji turańskiej o panowanie, a także rosyjska wojna o przetrwanie. Putin i jego kagebiści dali światu solidne ostrzeżenie. Rosja otwarcie pokazała swoje „normalne” oblicze i jest jeszcze czas, aby solidnie zastanowić się, czy chcemy tej normalności. Będzie z tego pożytek, gdy ludzie solidnie zabiorą się do roboty, by wypracować efektywne strategie, takie, jakie wynikają z analizy faktów, bez pobożnych życzeń i iluzji. Donald Tusk po raz pierwszy zdecydował się na propaństwowe zachowanie i pojedzie na posiedzenie Rady Europy w zgodzie i harmonii z Prezydentem. Zobaczymy, co z tego będzie. Jak nigdy Rosja nie była tak słaba. Jak nigdy Europa nie była tak pełna polityków, przy których Neville Chamberlain wygląda jak podżegacz wojenny. [1]
Napisałem, jeszcze w maju 2008 roku:
Wygląda, że zanosi się na wojnę [2]. A po Europie lata stado Nievinnych Chamberlainów, którzy co sekundę ogłaszają, że przywożą pokój.
A wojna niekoniecznie musi być energetyczna, na ostro, może być i dzisiaj jest wojną informacyjną [3]. Coś wygląda na to, że światowi politycy grubo schrzanili swoją robotę, przez ostatnie kilkanaście lat. Nie mówię o polskich politykach, to zupełnie inna zaraza.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Słyszę różne wypowiedzi w tej sprawie. Niestety, przypominają one dawne dyskusje „Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności”, jeśli komuś jeszcze ta nazwa coś mówi. Czyli dyskusja o tym, jak mężnie przyjąć narzucające się sprzeczności, tak zręcznie je wyjaśnić, aby nic nie zmienić w przepięknej doktrynie komunizmu. Pozostawię to bez komentarza. Europejska Partia Gazpromu, zwana także Partią Przyjaciół Rosji (PPR), aż huczy we wszystkich polskich mediach. Od „Superstacji” do „Wiadomości” jedynki TVP, wszelkie media, z trwogą w oku, straszą publiczność potęgą Rosji i panicznie deliberują o tym, jak dalece powinniśmy się jednolitym stanowiskiem Rady Europy upodlić, aby Rosja nie zrobiła nam okropnego kuku [4].
* * *
Jeśli Kali palnąć kogoś maczugą, zgruchotać mu czaszkę i zabrać jego krowy, to jest to wojna energetyczna, ale jeśli Kali przekonać kogoś, żeby sam mu przyprowadził swoje krowy, to jest to wojna informacyjna [2]. Napaść na Gruzję była chwytem propagandowym w wojnie informacyjnej, którą Rosja prowadzi teraz przeciwko Europie. Czeka tylko na to, by Europejczycy pokornie przyprowadzili swoje krowy do kremlowskiego skarbca. Dopiero wtedy Rosja będzie potęgą. Ale najpierw musi złupić Europę.
Aby zwyciężyć w grze o polską rację stanu musimy wiedzieć, jak jest, bez pobożnych życzeń i iluzji. Kropka. Aby osiągnąć ten cel, konieczne jest spełnienie kilku prostych postulatów:
Postulat pierwszy,
polegający na porzuceniu mitów, które przenoszą polską politykę w świat irracjonalnych złudzeń, kompromitując elity i ośmieszając polityków. Teraz wskażę konkretnie kilka z nich, z których każdy powinien być natychmiast wytarty z polskiej świadomości:
Mit rusofobii i wrogiej Rosji.
Ani Rosja nie jest wrogiem Polski, ani Polska nie jest wrogiem Rosji. Rosja uprawia własną politykę wyznaczoną przez ich rosyjskie cele, a my powinniśmy zajmować się polską polityką zmierzając do osiągnięcia naszych polskich celów. Polska jest jednym z wielu przedmiotów polityki rosyjskiej, Rosja powinna być jednym z wielu przedmiotów polskiej polityki. Czyste i jasne.
Ani przyjaźni - ani wrogości.
Polityka rozumiana po rosyjsku jest grą o interesy. A w tej grze liczy się tylko jakość i siła gry. Rosja szanuje dobrych, profesjonalnych graczy, pogardza kiepskimi kunktatorami i nazywa ich wprost „gównojadami”. Pisałem o tym ostatnio [5].
Polska może i powinna uczestniczyć w tej grze na poziomie nie gorszym od rosyjskiego. W końcu idzie o nasz polski interes. Dlatego musimy dopracować się szacunku do polskiej polityki. To jest ważne.
Mit dylematu wyboru pomiędzy Rosją a Niemcami.
Sprowadzanie współczesnych wyborów geopolitycznych do sporu pomiędzy Józefem Piłsudskim a Romanem Dmowskim jest żałosnym przejawem tego mitu w najgorszej postaci. Historia powtarza się zwykle dwa razy, drugie powtórzenie jest już tylko farsą. W światowej geopolityce przez ostatnie sto lat zmieniło się wszystko. Od mistrzów polskiej geopolityki powinniśmy się uczyć, a przede wszystkim ich szacunku do rzeczywistości. Teraz w XXI wieku rzeczywistość jest po prostu inna.
Ten dylemat wyboru jest fałszywy, ponieważ ostatnie sto lat pokazało jasno, Feliks Koneczny wiedział najlepiej, że Polska i Niemcy należą do jednej cywilizacji turańskiej. Więcej ich łączy niż dzieli, a Polska dzieli ich najmniej. Jest jeszcze drugi ważny powód tego fałszu. Interesy stały się globalne, a ograniczanie naszego polskiego myślenia tylko do dwóch sąsiadów stało się skrajnie irracjonalne. Gruzja przestała leżeć daleko, a ignorowanie tego, co zrobią Indie albo Chiny jest już tylko świadectwem żałosnej amatorszczyzny. W globalnej polityce liczą się wszyscy, mamy do czynienia z grą, w której przy naszym stole zasiada wielu graczy, nie tylko Niemcy, Rosja albo Ameryka. Wszystkie polskie strategie, skupione na kilku bardziej liczących się partnerach są irracjonalne.
Mit potęgi Rosji, podobnie zresztą jak mit potęgi Niemiec, USA albo Chin.
Mit potęgi Rosji jest najoczywistszą bzdurą. Ten błąd jest owocem najtańszej wojny toczonej przez Rosję z całym światem przez kilka ostatnich stuleci. Jest to oczywista i bardzo pragmatyczna gra Rosji, która zupełnie słusznie uważa, że znacznie lepiej jest w Paryżu tanio kupować jaeczka Faberge, niż rzucać granatami.
Problem polega na tym, że oczywistym skutkiem współczesnego układu sił jest pojawienie się bardzo wielu „potężnych” graczy, tak że ich osobisty udział w podziale światowego tortu mocno maleje. Współcześni gracze powinni wiedzieć, że na arenie pojawiają się nie tylko państwa, ale i wielkie korporacje międzynarodowe, bardzo często ignorujące stare reguły polityki światowej, wykorzystując w skorumpowane kadłuby państwowe, jako swoich gladiatorów. W podobny sposób Rosja gra Gazpromem, a Gazprom posługuje się Rosją. Korporacyjna architektura polityki globalnej staje się jeszcze bardziej widoczna, gdy zauważymy korporacyjne nici w wielkich organizacjach międzynarodowych, prowadzących własną politykę międzynarodową, walcząc pomiędzy sobą o światowe wpływy.
Jednym z groźniejszych objawów gnilnego rozpadu ONZ jest wyemancypowanie się jej Organizacji Wyspecjalizowanych, które od dawna stały się podmiotami samodzielnej polityki międzynarodowej. Do boju o światowe wpływy dobierają się nawet tak dziwaczne twory jak międzynarodowe zespoły zakładane przez różne organizacje i programy. Taki zespół w zespół, utworzony przez Światową Organizację Meteorologiczną (WMO) oraz United Nations Environment Programme (UNEP) w celu oceny ryzyka związanego z działalnością ludzi na zmianę klimatu trzęsie teraz polityką światową i ustawia politykę gospodarczą Europy i Azji, demolując bezpieczeństwo energetyczne świata łacińskiej cywilizacji Zachodu. Rosja może sobie co najwyżej pomarzyć o takiej potędze jaką naprawdę ma szef sekretariatu programu, nikomu nieznany Niemiec, Achim Steiner. Facet złapał intrygujący grant. Władza nad światem [6].
Mit jednego europejskiego głosu.
Polityka globalna jest grą, jest to bardziej gra dla zuchwałych niż wojna. Najbardziej żenującym popisem mitologii jednego europejskiego głosu było wystąpienie Marszała Bronisława Komorowskiego, próbującego ustawić politykę Polskiej Platformy na posiedzenie Rady Europy, przy okazji jakieś jego konferencji prasowej, w końcu mijającego tygodnia. Wspominam akurat panamarszałkowy głos, ponieważ od końca roku 2005 pani Jolanta Szamanek-Deresz i Bronisław Komorowski mówili nieustannie jednym głosem „Kammiersanta”. Wspólna Europa, widziana z okien Kremla. Jest to idealnie czysty rosyjski interes. Moskwa wtedy, zamiast owijać sobie dookoła palca 27 establishmentów państwowych, miałaby do czynienia tylko z doskonale kooperującymi Niemcami z NRD. Jeśli jest w tym trochę karykatury, to bardzo niewiele. W modelowym głosie Marszała Bronisława Komorowskiego, aż bębniło przekonaniem, że celem integracji europejskiej jest ten jeden europejski głos, nic nie jest ważne, ani żaden lokalny, ani globalny interes, ani żadna sprawa, istnieje tylko ten jeden, jedyny cel, aby Europa przemówiła jednym głosem. Szydło wychodzi z worka, gdy mistrz zakonu sowieciarzy polskich, traktuje wojnę Rosji z Gruzją jako pretekst nawoływania o podpisanie traktatu lizbońskiego.
Mit słabości Polski.
Jest to sztandarowy mit polskiego kundlizmu i kolonialnej mentalności. Jest on odwrotnością mitu o potędze Rosji, a jego ideową podwalinę mit położyli jeszcze zaborcy w XIX wieku. Przedłużeniem tej antypolskiej misji zajmują się z upiorną konsekwencją współczesne elity. Przekonanie o tym, że Polska jest brzydką panienką Europy, że polski patriotyzm to poglądy polskiego bydła, że jak dobrze pójdzie to za dwadzieścia parę lat polskość w dzisiejszym rozumieniu stanie się już tylko dawno zapomnianym, egzotycznym dziwactwem jest chorobą umysłową współczesnych polskich pseudoelit, uważających się za pragmatyczne. Jest to pragmatyzm pokojówki państwa Dulskich. To jest wspólny nurt myśli Hakaty, Władysława Bartoszewskiego, Jana Józefa Lipskiego [7], Magdaleny Środy, postmodernistycznego nihilizmu i współczesnego uprawiania postpolityki. Ten mit jest kukułczym jajem zniesionym do polskiego gniazda przez dwugłowych orłów. Każde działanie ku pokrzepieniu serc, dla podniesienia polskiej dumy narodowej, każde wezwanie do zajęcia się polską misją we wspólczesnej Europie, jest po prostu niezbędne.
Mity polskich wad narodowych.
___________________________________________________________________________________________
Przypisy:
[1] W kwietniu 1993 r. Margaret Thatcher podobno powiedziała do Douglasa Hurda – ministra spraw zagranicznych, krytykując go za bezczynność, że "Neville Chamberlain wygląda przy tobie jak podżegacz wojenny". [Źródło, jedno z wielu]
[2] Rafał Brzeski w swoim skrypcie „Wojna informacyjna” określa pojęciem „wojna energetyczna” działanie polityczne, w którym pokonuje się wroga siłą fizyczną, w otwartej walce. Fakt, że aktualnym pretekstem do rosyjskich pohukiwań wojennych jest spór o nieodnawialne nośniki energii jest jedynie przypadkową zbieżnością nazw. Wojna o energię może być energetyczna – albo informacyjna.
[3] W tekście „Czy można żyć z dziurą w głowie?” napisałem o tym, że zanosi się na wojnę. Jeszcze w maju 2008. Nawet trzech miesięcy nie trzeba było czekać.
[4] W sprawie kuku, chodzi o „kuku na muniu”. Aby Rosja nie zrobiła Europie kuku na muniu.
[5] „Treść polskiej polityki. Część I” - „Kto nie ma najwyższego szacunku do rosyjskiej polityki zagranicznej jest głupcem. Jest to zawsze pasjonująca gra i zarazem jedna z najbardziej profesjonalnych i bezwzględnych sztuk, jej strategie projektowane są w wielu wariantach na dziesięciolecia, a imperialne cele są osiągane z żelazną konsekwencją wszystkimi możliwymi środkami. Jest to gra totalna, realizowana całą masą i treścią Rosji. Wszelkie wewnętrzne i zagraniczne przedsięwzięcia, są zintegrowane w jedną, wielką politykę imperialną. Służby dyplomatyczne są tylko jednym z wielu instrumentów, stosowanymi łącznie, w jednej, precyzyjnie koordynowanej imperialnej polityce Rosji.”
[6] Intrygujący grant. Władza nad światem. Przy okazji jest to niezła nauczka dla Władimira Putina i jego warszawskiego wielbiciela, Marszała Bronisława Komorowskiego. Do zdobycia władzy nad światem nie są już potrzebne żadne pancerne armie, ani też klasyczne imperia. Jest to tylko jeden z pomysłów. Czasy Heinza Guderiana i Josefa Dżugaszwili już dawno przeminęły z wiatrem.
___________________________________________________________________________________________
241.400
Komentarze