Co robić, aby oberwać po pysku? Tego można się dowiedzieć, studiując wiktymologię. Jest to porządna nauka, zajmująca się relacją pomiędzy napastnikiem a ofiarą, skupioną na badaniu zachowań ofiary, poszukującą odpowiedzi na pytanie, dlaczego ktoś staje się ofiarą. Nawet zupełnie powierzchowna i amatorska obserwacja wskazuje, że coś w tym jest. Dostatnio ubrany pasażer, błyskający biżuterią, drogim zegarkiem i tłustym portfelem jest wręcz wyzwaniem dla kieszonkowców i złodziejaszków kolejowych. Człowiek odchodzący od bankomatu jest bardziej zagrożony napadem rabunkowym, niż ktoś wychodzący z toalety. To jasne i wydaje się oczywiste.
Ale są zjawiska, o których mało wiemy, a które powodują, że jedni w pysk biorą, a inni nie. Warto wiedzieć, jak się zachowywać i czego nie robić, by niespodzianie nie oberwać.
Pierwsze, nie prowokować. Jest wiele różnych norm społecznych, zwyczajów, których łamanie, albo błędne interpretowanie, może wywoływać agresję. Dziwne ruchy ciała, mimowolne okazywanie wzgardliwego lekceważenia, obelżywe spojrzenia lub gesty, to wszystko może wywołać niespodziewaną napaść. Turysta wkraczający w butach do meczetu, naraża się przynajmniej na stanowcze wyproszenie. A może stracić życie.
Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że przyczyną napaści może być zamiar obronny. Najczęstszą przyczyną najzacieklejszej napaści jest samoobrona. Dlatego doświadczeni traperzy mówią mieszczuchom, aby nie wkraczali do dżungli jak słoń do składu porcelany. Mówią:
- Uszanuj spokój dzikich zwierząt.
Najlepszym sposobem uniknięcia ataku jadowitego węża jest pozwolenie mu na ucieczkę.
Specjaliści od manipulacji społecznej, doradcy polityków mawiają:
- Nie przypierajcie ludzi do ściany, pozostawcie ludziom otwartą drogę, choć furtkę do ewakuacji, pozwólcie na honorowe wycofanie się. Przyrodnicy wiedzą, że każde żywe stworzenie otoczone jest trzema strefami odruchowej reakcji na nieznane, poza oczywistą i zupełnie naturalną strefą zupełnej obojętności, gdy potencjalne zagrożenie jest zbyt dalekie, by mogło wzbudzać zainteresowanie. Bez względu na to, czy jest to lew, zając albo jakiś owad czy padalec, reagują tak samo.
Pierwszą strefą jest obszar ucieczki. Gdy zwierzęta widzą pojawienie się czegoś dziwnego, z dużej dla nich odległości, zawszeuciekają, wieją gdzie pieprz rośnie. I już. Jest to dla nich najoczywistsza i najłatwiejsza forma obrony. Uciec, schować się, by nie widzieć potencjalnego zagrożenia. Dotyczy to nawet drapieżników w czasie polowania. Tak jest, do konkretnie określonej dla każdego gatunku granicy.
Drugą jest granica osłupienia,stuporu, strefa, w której zwierzę czuje się osaczone, nie wie co robić:
- Wiać czy atakować? Zwierzęta i ludzie wtedy nieruchomieją, udają martwych, chcą się zapaść się pod ziemię, zniknąć w miejscu gdzie tkwią. Już nie widzą szansy na ucieczkę, boją się zaatakować, mają nadzieję, że wróg odpuści, cofnie się sam. Dalsze zbliżanie do tak osaczonej ofiary wprowadza w trzecią strefę.
Trzecią jest strefa ataku. Przekroczenie tej granicy powoduje złoty strzał adrenaliny, wywołuje furię ostateczną, zwierzę działa w obronie życia, gryzie, kopie, tryska jadem i nienawiścią. Wtedy każdemu żywemu, ziemskiemu organizmowi wydaje się, że jedynym dla niego rozwiązaniem jest zabić. Zabić, by przeżyć.
* * *
Przyglądam się swojemu życiu. Przyglądam się dzisiaj. Wydaje mi się, że urodziłem się w opozycji, mój Ojciec i niektórzy Dziadkowie i Babcie przyszli na świat na dalekiej Syberii, zesłani po ostatnim powstaniu, uczynili wszystko, aby przekazać mi depozyt kultury i tradycji narodu polskiego i jego misji skierowanej w przyszłość. Nie wszystko z tego przesłania byłem w stanie kiedyś docenić, popełniłem masę błędow, porobiłem nie raz i nie dwa coś, czego dziś żałuję. Wiem o tym. Ale cywilizacja XXI wieku jest moim domem, atakowanym przez ostatnie pięćset lat. Prawie od dzieciństwa mam wrażenie, że moja osobista tożsamość, poczucie więzi z czasem i rozumieniem rzeczywistości poczęło się w pobliżu roku 1505. Jest to oczywiście daleko idąca przenośnia. Jedyny czas, kiedy mogłem spokojnie opowiadać o tej dziwnej orientacji w czasoprzestrzeni, to były zwykle długie chwile spędzone w więzieniu. Było dla mnie zawsze zastanawiające, jak konkretnie i prosto myślącemu towarzystwu w celi przypadał do gustu ten punkt widzenia. Świetnie rozumieli konieczność samookreślenia się, przyznania do konkretnych korzeni i więzi z rzeczywistością społeczną, w jej materialnej i duchowej postaci. Oczywista oczywistość.
Co ważniejsze, konkretna forma mojego samookreślenia była dla nich zarówno zrozumiała jak i bardzo interesująca:
- Przez ostatnie pięćset lat moim domem jest cywilizacja XXI wieku.
Czy to nie jest przypadkiem paradoks, jak można być człowiekiem siedzącym w przyszłości przez ostatnie pięćset lat?
Odpowiedź jest prosta: Przez ostatnie pięćset lat można się było sporo nauczyć, by sprostać wyzwaniom przyszłości.Jest to wystarczająco dużo, by przyszłość przewidywać, rozumieć i czuć się w niej jak w domu. By o niej marzyć, szanować, by czuć jej zapach. Już tyle razy wchodziłem z zupełnie nową przyszłość, tyle razy podejmowałem jej wyzwania, nauczyłem się to robić już całkiem nieźle. Po prostu rutyna.
Jak inżynier Mamoń.
* * *
Ostatnie tygodnie są dla mnie bardzo trudne. Wczoraj, w sobotę wyszedłem ze szpitala, gdzie leży najbliższa mi osoba. W piątek była operowana. To już druga operacja w czasie ostatnich kilku tygodni. Mnie także podobno niewiele brakuje, by tam trafić. Wykazały to konkretne badania lekarskie. Czuję zapach bezpośredniego zagrożenia życia. Adrenalina mi strzela. Takie miałem Święta. Uważniejsi czytelnicy zauważyli, przez ostatnie dwa tygodnie prawie nie dotykam klawiatury, a jeśli już, to raczej komentuję. Na to wszystko składają się bodźce płynące z zewnątrz. Sygnały z otoczenia nakładają się na siebie, interferują. O ile intelektualiści z Platformy Obywatelskiej wiedzą, co to jest, ta interferencja.
Barbarzyńcy u bram.
Barbarzyńcy jak to barbarzyńcy, mają wszystko gdzieś, jazda po bandzie, ledwo maskowana bandycka bezczelność.
Pozory, grubymi nićmi szyta maskarada.
Barbarzyńcy, zachowują się jak małpa demontująca budzik.
Za chwilę, wydzierając wnętrzności zegara, małpa zobaczy jak wystrzeli sprężyna i wydziabie jej oko. Doświadczeni traperzy radzą. Jak widzisz syczącą żmiję, wyprężoną nieruchomo, gotową do ataku, cofnij się o krok. Zrób to, bo możesz zginąć.
Barbarzyńcy o tym nie wiedzą. Barbarzyńcy jak zawsze są pewni swojej siły, aroganccy i pełni pogardy. Wdarli się do pałaców i właśnie demolują wnętrza. Tak odbieram sygnały dobiegające z otoczenia. Prowokują, mszczą się. Komisja ds. Pani Blidy i nienawistny triumf towarzysza Kalisza. Lizut wpatrzony z uwielbieniem w Kalisza, który wygląda na takiego, który jest jednym z typowych komunistów pozbawionych sumienia, człowiekiem, któremu prawda materialna i procesowa jest najzupełniej obojętna. Albo wyczyn pani Kudryckiej. Idealny przykład. Widziałem kiedyś poniemiecki pałac pod Głogowem, na zdjęciu przed jego zagospodarowaniem przez Armię Czerwoną w 1946. Nawet ruin nie zostawili. Sprzątali po faszystach. Każdy mieszkańców Wrocławia może zauważyć jak wygląda słynny niegdyś pałac Hatzfeldów, jak wyglądają młyny Świętej Marii wyremontowane przez komunistów. Sprzątanie po PiS dokładnie w ten sposób hańbi Platformę Obywatelską. Memento mori.Sprawa Pana Kowala jest oczywistą i jaskrawo widoczną prowokacją pałą w łeb, w stylu Azefa, czyli grubymi nićmi szytej ściegiem carskiej Ochrany, NKWD, GRU albo prowokacji gliwickiej. Klasyczna zabawa bandyckich tajnych służb, dokładnie według podręcznika. Naprawdę nie jest potrzebne klasyczne wychowanie i wielka pamięć albo nawet tylko wiedza historyczna, aby pododawać dwa do dwóch. I w tym momencie komentarz redaktora Żakowskiego, zaraz po wyborze posła Kowala do składu najwyższych władz PiS, jest bardzo podobny do bredni Palikota, albo zatrutej nienawiścią, barbarzyńskiej mowy wiązanej Niesiołowskiego. Memento Mori.
Podobna jest stylistyka, przypadkiem bardzo mi teraz bliska, sprawy służby zdrowia. Widzę, jak dzisiejsza partia rządząca dołożyła wszelkich starań, aby sprowokować strajki i protesty wszelkich pracowników służby zdrowia, wtedy gdy walczyła o władzę. Było to tak grubymi nićmi szyte, iż nie wątpię, że mogło to ujść uwadze opinii publicznej tylko z powodu umyślnego działania mediów – w złej wierze. Nie wiem na pewno, ale mam silne przypuszczenie, że z tymi protestami jest podobnie jak i w histerii ekologicznej. Nie wątpię, że za parę miesięcy wyjdzie szydło z worka. Może okazać się, że protestujący w dolinie Rospudy „ekologowie” brali po stówie za „protest” i ze cztery za „protest z przykuciem się” do drzewa, nie wątpię też, że protest ten bezpośrednio zniszczył w tej dolinie więcej niż mogłaby uczynić to budowa. Zupełnie podobnie jak już wyłazi szydło z worka, gdy pokazuje się pani Przywódczyni Pielęgniarek, która wychodzi na konferencję prasową wyfiokowana w honorarium za prowadzenie sprzeciwu głodujących mas. Barbarzyńcy nie wiedzą, że po pierwsze nie prowokować.
Barbarzyńcy niszcząc, nawet nie wiedzą, że coś niszczą. Nie szanują i nie rozumieją obiektów swojej agresji. Pogarda ich zaślepia. Wspólcześni Hunowie wcale nie przypadkiem gardząc, głośno plotą o pogardzie napadniętych. A skutki mogą być tragiczne, mogą sami spłonąć w ogniu, który rozpalili. Już widać takie rezultaty, przykładem są limity emisji CO2. To są efekty mordercze dla polskiej przyszłości. Niedouczeni pseudointelektualiści Platformy Obywatelskiej nie mają o tym bladego pojęcia. Jest tak dlatego, że dla nich to jest tylko spektakl, sprowadzający się do walki o władzę. Skutki rządzenia są najwyraźniej im zupełnie obojętne.
* * *
Jest niedzielny poranek, szykuję się do wizyty w szpitalu. I już po raz trzeci słyszę cytat z blogu Palikota, czytany w formie, którą podsumuję tak:
- Czy to prawda, że Prezydent nadużywa alkoholu? Jest to już klasyczny wzorzec hitlerowskiej propagandy. Czysty Gebbels. Nie mówię o Palikocie. Mówię o TVN24. A Niesiołowski powiada, Platforma wygrała wybory, więc może. Chodzi o powtarzanie, chodzi o sączenie jadu kłamstwa w dowolnym kontekście. Pluć, pluć, obrzucać błotem, by za każdym razem coś z tego przylegało, przywierało. Chamska wulgarna metoda. Jakiś czas póżniej jakiś mędrkujący motomasz będzie w S24 pisał o oczywistym pijaństwie prezydenta, które będzie dla niego oczywistym faktem.Czy wygrane wybory upoważniają do łajdactwa? Dziwne nadużycie demokracji. Czuję chamską wredną, paskudną presję, widzę błyszczące zęby jadowe, czuję smrõd i zapach potu rozjuszonych barbarzyńców szykujących się do mordu. Tak było po 30 stycznia 1933 roku po jesiennych wyborach w jednym z większych europejskich krajów. Sny o potędze budowanej na nienawiści. Agresor sam buduje swój image.
Czy Janusz Palikot przekroczył granice? Wisi mi odpowiedź na to pytanie.
Wiem, że Redaktor Rymanowski i jego stacja, TVN24 przekroczyły wszelkie granice.
Adrenalina mi strzela
Adrenalina mi strzela, gdy widzę Kopaczową opowiadającą bzdury na zjeździe lekarzy.
Adrenalina mi strzela, gdy PO odmawia udziału w „okrągłym stole”, a jednocześnie proponując „szczyt” w tej samej sprawie.
Widać, sprężyna z rozkręcanego budzika wali małpę w oko, a małpa jak to małpa, demonstruje poziom małpy. Nie jest w stanie naprawić zniszczonego budzika.
Jest to cała chmara wstrząsających impulsów, złych sygnałów świadczących o tym, że mój dom, przyszłość Rzeczpospolitej, jej marzenie o sukcesie w wykorzystaniu wyzwań XXI wieku pada ofiarą brutalnego najeźdźcy, który ma w dupie przyszłość mojej Ojczyzny. Najeźdźcy, którego lojalność umieszczona jest poza granicami polskiej przestrzeni narodowej. Hannibal ante portas?Barbarzyńcy są już wewnątrz murów Troi. Niestety.
Bywa czasem tak. Słychać mnóstwo sygnałów. Widać Znaki. Komet na niebie. Nostradamus i czterej magowie. Wahadełko i wahabici. Wyobraźnia i zdrowy rozsądek odmawia jednak stanowczo. Nie chce się wierzyć w takie aż draństwo. Kiedyś jednak kropla przepełnia czarę goryczy. Moją kroplą jest kampania promocji książki Grossa. Nie książka, ale jej promocja.
Sama książka jest po prostu podłym, nienaukowym i kłamliwym gniotem. Jak wiele podobnych łajdactw propagandy. Propagandowa fałszywka, zupełnie podobnie jak kiedyś Protokoły Mędrców Syjonu, które były potrzebne do celów politycznych carskiej Ochranie, a znacznie później Hitlerowi, jako narzędzie do podżegania antyżydowskiej nienawiści. Fałszerstwo do celów obrzydliwej propagandy, z zamiarem zniszczenia narodu żydowskiego. Dziełozbrodnia. Czytałem wczoraj w nocy ostatni wpis Maryli, o "Strachu". To wszystko, zebrane razem robi okropne wrażenie. Dziełozbrodnia Grossa. Ale już Norbert Maliszewski dał się wpuścićw maliny i "bez lęku", choć jak myśli, subiektywnie streszcza tę książkę. Tak jak gdyby była ona relacją, opisującą prawdziwą historią. A w rzeczywistości widać jak, mimo najszczerszych chęci, niestety ulega oszustwu.
Ta książka nie jest opisem historycznym, nawet bardzo zniekształconym, ona jest tylko i jedynie narzędziem prowokacji, której celem jest zniszczenie narodu polskiego. Lustrzane odbicie Protokołów Mędrców Syjonu. Jest to ta kropla przepełniająca czarę.
Adrenalina mi strzela. Casus belli polega na kampanii promocji, która tej prowokacji nadaje niszczącej siły. Bardzo mało mi brakuje do stanu furii, pomimo klasycznego wychowania, pomimo nadzwyczajnej odporności i wielkiej cierpliwości. Cholera mnie bierze. Wkurza Kalisz zaangażowany w obronę wszelkiej mafii, irytuje człowiek, który jest zdolny każdą informację o każdym bezeceństwie zamienić w atak na każdego, którego łajdactwo oburza. Memento mori.Jest to ostatnie ostrzeżenie dla barbarzyńców. Uważajcie, nie rozjuszajcie narodu.
Polacy są cierpliwi, Polacy są tolerancyjni, Polacy są w stanie wiele wytrzymać. Ale napaść wkracza wnajbliższą naszej skóry strefę. Za chwilę już każdy będzie czuł i widział co się dzieje.
Ale mam nadzieję, że Polacy jeszcze pamiętają jak roznosi się najeźdźcę na strzępy.
I to jest to słowo ku pokrzepieniu serc.
Pro memoriam.
I to by było na tyle.
__________________________________________________________________________
120.800
Komentarze