Wszyscy czujemy, dzieje się coś niedobrego. Czy jest to wina rządu Donalda Tuska? Obawiam się, że nie. On jest tylko ostatnim ogniwem tej gry. Pierwszy odbierze lanie. Jest jak nałogowy gracz, który obstawia wyłącznie przegrane konie. Poszukując najlepszego rozwiązania musimy jasno wiedzieć „jak jest”. Porozmawiajmy więc o tych koniach.
Wszyscy chyba w Polsce, którzy choć trochę interesują się polityką wiedzą, że koronną bronią Platformy Obywatelskiej była i jest propaganda. Zdecydowałem się na powtórkę z dawnych lekcji marketingu politycznego i zabrałem się za doświadczenia współczesnych polskich propagandzistów.
Polecę teraz skojarzeniami otwierającymi mi oczy.
Jesienią 1981 roku w czasie II tury I Zjazdu Solidarności.
Parę razy rozmawiałem sobie na świeżym powietrzu z Adamem Michnikiem, najczęściej siadając na murku, tuż przy schodach do wejścia „Hali Oliwii”. W słońcu, po prawej stronie, wychodząc z Hali. Dwa tematy były w obrocie. Koncepcja oświeconej monarchii absolutnej oraz sprawa propagandy. W obu sprawach byliśmy absolutnie przeciwnego zdania. Pierwszy temat jest realizowany na bieżąco, nie ma o czym mówić.
Co do propagandy, pamiętam Adam Michnik lansował teorię taką, że propaganda jest bronią komunistów, polega na kłamstwie, więc my, przeciwstawiając się komunizmowi, nie możemy przejmować od niego jego najgorszych zachowań. Pomijając całą resztę dyskusji i późniejszej historii, środowisko ówczesnej opozycji, późniejszych działaczy Solidarności i elit politycznych III RP zostało skutecznie zaszczepione przeciwko wszelkim formom aktywności kojarzących się z propagandą lub innymi narzędziami marketingu politycznemu. Argument Adama Michnika, wtedy obracany powszechnie, przyjmował się naturalnie i skutecznie wpływał na postawy i zachowania całych pokoleń polityków wywodzących się z nie komunistycznych środowisk. To był pierwszy pomysł na udupienie karier wielu bardzo porządnych i mądrych ludzi.
Obyczaj mizdrzenia się do kamery i czerwone krawaty przywrócili dopiero powracający do władzy komuniści, to było widać w kampanii prezydenckiej Aleksandra Kwaśniewskiego, który wygrał wybory tylko dlatego, że jest piękny nad podziw. Dla komunistów, kłamstwa i oszustwa propagandy są tak oczywiste, jak błękit oczu Natalii de Barbaro. Komuniści nigdy przez ostatnie dwadzieścia lat nie cackali się w tej dziedzinie, propaganda i wszystkie inne sprzęty są po to, aby lać po zębach i bez żadnych zahamowań korzystali z tej możliwości. To jest ich dzisiaj widoczna siła.
Natalia de Barbaro (Rzeczpospolita (c) FORUM)
Niestety, jest to i historyczna i emocjonalna prawda. Widać, szczególnie u braci Kaczyńskich tę staromodną postawę politycznej poczciwości, która nie chce zniżać się do żadnej imagistyki społecznej, pijaru albo tej okropnej propagandy. To jest dzisiaj widoczna słabość PiS.
Drugie skojarzenie podyktowane jest filmem Marcela Łozińskiego „Jak to się robi?” o szkole karier politycznych Piotra Tymochowicza.
Film jest opleciony wokół reportażu Jacka Hugo Badera o przemysłowym tuczu polityków. Z tego skojarzenia materiału daje się wyciągnąć jedno ważne skojarzenie – jest nim pogarda. Proszę nie zapominać, słowo pogarda było hasłem wyborczym Platformy Obywatelskiej. Ale we wspólczesnej szkole polityków pogarda jest jądrem konstrukcji światopoglądu polityka. Piotr Tymochowicz wręcz instruuje swoich uczniów:
Aby zrozumieć elektorat, musicie nauczyć się rozumieć debila.
To zdanie jest znakiem firmowym polskiej szkoły marketingu politycznego, public relation i wreszcie polskiej socjologii, psychologii społecznej, wyznacza strategie formatowania domów medialnych i wydawnictw gazet i czasopismWydawcy Dzienników i Wiadomości, redaktorzy odpowiedzialni powtarzający jak mantrę: „pamiętaj Twój widz, czytelnik, słuchacz jest idiotą, masz mówić i pisać tak, aby zrozumiała cię nawet kucharka”. Ugruntowana wiedza wszystkich uczonych socjologów, politologów, speców od tego i owego ekspertów, uzasadniająca pogardę do polskiego narodu. Aby zrozumieć elektorat, musicie nauczyć się rozumieć debila. To jest treść drugiego skojarzenia.
Dowiedz się polski Narodzie, co przeciętny Tusk o Tobie myśli.
Że jesteś debilem.
I co?
Pasuje Ci to?
Kto polskim politykom wyjaśni, że to nie jest prawda?
Trzecie skojarzenie. Zająłem się dość dokładnie analizą poglądów i sposobu myślenia czołowego stratega propagandy Platformy Obywatelskiej, Natalii de Barbaro. Dla udokumentowania potrzebnego nam skojarzenia wybrałem maleńki cytat z „Listu do kandydatki”:
Po trzecie - zapomnij o większości wyborców. Jesteśmy przyzwyczajeni, że jeśli się kogoś do czegoś wybiera, to większością głosów. W wyborach parlamentarnych to jest nieprawda. O tym, że ktoś zostanie posłem czy posłanką decyduje mniejszość. Jeśli udałoby Ci się zdobyć głosy kilkunastu procent wyborców, Twój wynik będzie prawdopodobnie najlepszym wynikiem w okręgu. Sprawdź, ile procent wszystkich oddanych głosów dostali obecni posłowie (posłanki też?) w Twoim okręgu, a zobaczysz, że mam rację. Co to dla Ciebie znaczy?Cudowną obojętność na większość wyborców: na takich i takie, którzy uważają, że kobieta nie powinna pchać się do parlamentu, na takich i takie, które na przykład interesują się tylko tematyką służby zdrowia (a ty się akurat na tym nie znasz) - obojętność na większość.
Jest to niezwykle ważne skojarzenie, jest ono kwintesencją i przepustką do zrozumienia całej współczesnej rzeczywistości politycznej, jest kluczem do racjonalizacji myślenia o status quo na początku XXI wieku. To doświadczenie było nam potrzebne, aby zwyciężyć. Zapamiętajmy. Zacytowałem słowa najważniejszego stratega Platformy Obywatelskiej. Osoba Natalii de Barbaro nie jest istotna, choć jej poglądy są najpewniej bardzo reprezentatywne i są najzazdrośniej strzeżoną tajemnicę Platformy. Jest inna niezwykle ważna sprawa. To co teraz zamierzam pokazać, nie jest tylko polskim problemem.
Doceniając wagę problemu zrobię tak.
Umieszczę powyższe skojarzenia już na stronie blogu. Trzon dzisiejszego tekstu będę redagował na gorąco, wykorzystując ewentualne uwagi i spostrzeżenia pojawiające się w komentarzach.
Oszukana demokracja
Zwracam uwagę na sformułowanie rady stratega propagandy PO: "zapomnij o większości wyborców (...) decyduje mniejszość". Strateg Platformy zaleca "obojętność na większość". Pisząc te słowa słyszę bardzo sprawnego propagandzistę Platformy Obywatelskiej, Zbigniewa Chlebowskiego powtarzającego jak zużyta pozytywka słowa:
"Jest to to wynik demokratycznych wyborów. Większość Polaków wybrała".
Te słowa są oszustwem.
Jest to świadome i cyniczne oszustwo, które jest czynione na oczach telewidzów z całą premedytacją przeszkolonego propagandzisty. Pan Chlebowski doskonale wie kto wybrał. Wie, że to nie jest prawda, to jest tylko propaganda. Tylko propaganda. Wyłącznie propaganda i nic innego.
Bardzo doradzam przeczytanie całego tekstu „Listu do kandydatki”, polecam czytanie innych "pism" błękitnookiego stratega, polecam przeczytanie książki "Dojść do głosu. Radykalnie praktyczny przewodnik po kampanii wyborczej". Jestem przekonany, że przytłaczająca większość wychowanych w tej stylistyce myślenia polskich specjalistów od marketingu politycznego będzie przekonana, że jest to prawda czasu, to jest XXI wiek, że poparcie elektoratu jest towarem. Pan Tymochowicz widziany w filmie:"Jak to się robi" mówił otwarcie. Elektorat jest tylko towarem.
I długie teksty w tym stylu.
Idea demokracji, jej sens i najważniejsza treść to "prawo większości". Mówienie o rynku i jego prawach jest w tym przypadku tylko pomieszaniem porządków, jedno z drugim nie ma nic wspólnego. To są różne i niewymienne wartości. Wartości fundamentalne. W tym miejscu zostały złamane. To nie jest sprawa do dyskusji. To jest tylko pomieszanie pojęć. Prawo głosu w demokratycznych wyborach jest niezbywalnym prawem człowieka, nie jest przedmiotem obrotu rynkowego.
Dokładnie tak, jak inne fundamentalne prawa człowieka. Prawo do głosu jest taką samą kategorią jak prawo do życia. Czy ktoś z państwa wyobraża sobie sprzedaż licencji na prawo do życia?
Kogo nie stać na wykupienie rocznej licencji, traci prawo do życia i musi być stracony. To jest tego samego typu urynkowienie wartości, która nie jest towarem rynkowym. Takie urynkowienie jest po prostu ludobójstwem. Inny rodzaj urynkowienia fundamentalnego prawa człowieka, prawa do wolności osobistej nazywa się niewolnictwem.
Poruszamy się w przestrzeni zbrodni najcięższych, zwracam na to uwagę!
Niestety.
Pokażę teraz drugą część oszustwa. Argumenty dotyczące reprezentatywności, reprezentacji są tylko w części trafne. Celowo chcę je pominąć, by skupić się na istocie rzeczy. Podam odpowiedni cytat z tekstu Pani Natalii, cytat który ujawnia całą prawdę o kłamstwie.
Dalszy ciąg rad z "Listu do kandydatki":
Będzie Cię kusić, żeby mówić do wszystkich, bo będzie Ci się wydawało, że tracisz tych, o których sprawach nie mówisz. Będzie Cię kusić, żeby mówić o pięciu, dziesięciu, piętnastu sprawach. Nie daj się kandydatko tej pokusie. Mów o jednej sprawie, najwyżej dwóch, a już całkiem najwyżej trzech. Powtarzaj ją w kółko bo tak jak raz nadana reklama nie przyniesie zysku tak nikt nie będzie pamiętał tego co powiedziałaś jeśli powiesz to raz. Nie mów edukacja, prawa kobiet, walka z bezrobociem, drogi, bezpieczeństwo, wejście do Unii Europejskiej. Mów drogi, drogi, drogi, drogi, drogi. Musisz zrezygnować z wielkich grup wyborców, żeby zyskać jakichkolwiek - zyskać takich - takie, którym dasz przekonanie, że mówisz dokładnie do nich. Różnica między skutecznością kampanii prowadzonej "do wszystkich" a takiej, która jest zorientowana na określoną grupę jest taka, jak różnica między skutecznością ulotki hipermarketu znalezionej na wycieraczce a listu od przyjaciółki w Twojej skrzynce.
Jest to moment w którym potrzebne jest zrozumienie bardzo subtelnego mechanizmu oszustwa, z którym mamy do czynienia. Zacznijmy od wiązania tego splotu od konsekwencji rad Pani Natalii, które trzeba skojarzyć z faktami i praktyką polityki PO. Ważne jest to, że poglądy pani Natalii są podobne do poglądu jej środowiska zawodowego. Wszystkie uczone głowy gadają tak samo. Proszę zauważyć, "radykalna praktyka" polega na tym, że to Pani Natalia kieruje myśleniem politycznym i działaniami ludzi obozu rządzącego. Dalszym problemem dużo powazniejszym, jest zdanie sobie sprawy z dwóch aspektów:
1. Nie piszę tego tekstu, by zjawisko opisać, ale aby sobie z nim poradzić, znaleźć receptę.
2. Zjawisko ma charakter nie tylko polski, ale międzynarodowy, co rodzi dość niesamowite konsekwencje.
Samo wyliczenie tych konsekwencji budzi przerażenie. A pierwszą z nich jest to co napisałem w komentarzu u Maryli i wczoraj w tekście Moje boje nad Bzdurą. Tezę o infantylnym poziomie polityki.
To jest hak, na który można nawlec wielu, którzy mogą się zacząć obawiać, że mają do czynienia rzeczywiście z nałogowcem, który obstawia tylko przegrane konie.
Czyli podczepianie się pod Tuska i jego partyjną dużynę prowadzi do zagłady. Kto by się pchał na okręt z taką przyszłością? Nikt nie chce skończyć jako karma dla dorszy. Nawet najdurniejszy facet zacznie się zastanawiać, gdy do niego dotrze, czym ryzykuje.
____________________________________________________________________________________ Przypisy:
Propaganda nazywana jest teraz marketingiem politycznym, wiem doskonale co jest czym, ale nie chcę zaciemniać tekstu, będę konsekwentnie pisał „propaganda” zamiast marketing polityczny.
Jedna miła pani psycholog opowiadała mi taką anegdotę. Duże fimy projektujące kampanie reklamowe dla zachodnich koncernów, wchodząc do Polski, nie miały pojęcia jaki jest typ wrażliwości i poczucia humoru Polaków. Nie wiedzieli jaki, więc założyli, że podobny do niemieckiego. Bo Polacy i Niemcy mieszkają w Europie blisko siebie. Tak sobie Coca Cola i Pepsi Cola wyobrażały Polaków. Mechanizm zadziałał drugą stronę. Faceci mogli założyć, że lepszym wzorcem polskiej wrażliwości jest ta ukształtowana przez „Kabaret Starszych Panów”, „Pod Egidą”, klimat subtelnego żartu „W oparach absurdu”, pięknego polsko-żydowskiego szmoncesu, piosenek Agnieszki Osieckiej. To by wskazywało na wzorzec typu angielskiego, raczej Monty Pyton. Ale firmy reklamowe wybrały inny format. I zaczęły formatować Polaków do „Świata według Kiepskich”. Gówniane życie, gówniane wymagania, prymitywne wzory. To nie Polacy mieli taki typ wrażliwości, to Polaków się na siłę formatuje do tego poziomu. Niemieckie poczucie humoru, wtłaczane na siłę, mamy zapomieć o subtelnych i inteligentnych żartach, mamy gimnastykować przeponę na widok staruszki padającej na tyłek. Brutalne i prymitywne. Made in Miecugow. Jan Kobuszewski, Irena Kwiatkowska, Jan Pietrzak przedwcześnie zostali odebrani publiczności, mamy się teraz śmiać z Kuby Wojewódzkiego, gdy ten głośno mówi "dupa" i wywala język. Owszem też śmieszne, choś na granicy chamstwa. Kiedyś kultura była do odchamiania.
Teraz chamstwo staje się wzorem kultury.
Taki wzorzec "Świat, według Kiepskich".
_______________________________________________________________________________________ Bardzo polecam:
[..] Zbigniew Herbert w "Dzienniku 1954" Leopolda Tyrmanda (kuraś)
[..] http://olewator.salon24.pl/58178,index.html - O samolocie CASA
[..] W dwa ognie (lendos)
[..] Łukoil zakręca kurek Niemcom. (Robert Amsterdam)
[..] po ciosie w jądro - opadają maski.... (tad9)
[..] Polityka katyńska (Rybitzky)
[..] Serbia, Waffen-SS, Sikorski i nowe szaty cesarza (hrabia Pim de Pim)
[..] Matrix Chlebowskiego (Andrzej Zbierzchowski)
[..] Ile razy trzeba powtarzać? (Stary Wiarus)
[..] Puczymordy (w.s_media) znakomite!
_______________________________________________________________________________________
142.900
____________________________________________________________________________________